#bezmyślnik Felietony

Pogadajmy o szczęściu.

„Kluczem do zmiany i sukcesu jest przede wszystkim pracowitość i wiedza”, „przyjemność jest zła, bo przemija", „przyjemność jest emocją a więc nie daje żadnej treści”, "półtorej godziny spędzone na oglądaniu filmu, który jest zabawny, ale nie wnosi merytorycznej wartości do czyjegoś życia, to 90 minut bicia piany".… To cytaty pochodzące z wywiadu z jednym ze współczesnych, polskich psychologów i trenerów rozwoju osobistego. No zagotowało się we mnie. Serio?! Powariowaliśmy już do reszty! Mam dla Was wiadomość: jako gatunek wymrzemy. Zamorduje nas albo pogoń za mylnie pojmowanym szczęściem, albo praca. I to wcześniej niż nam się wydaje.

Praca w pracy, praca nad sobą, praca nad relacją. Jak być lepszym, chudszym, bardziej efektywnym? Jak zorganizować: wakacje, pokój dziecka, czas, trening, życie, spacery psa, rodzinną niedzielę, hobby, ogródek, przestrzeń w samochodzie? Sukces, sukces, sukces. A potem to już tylko szczęście.

Zasmucę Was, szczęście nie jest spektakularnym sukcesem, o którym będą mówić przez kilka kolejnych pokoleń. Szczęście nie jest czymś, co wypłacimy z konta na emeryturze, po latach znojnej, nieszczęśliwej pracy. Szczęście nie wyraża się w ilości nagromadzonych dóbr, certyfikatów, publicznych wystąpień czy rozdanych autografów. Pokracznie próbujemy postawić znak równości między pracowitością, sukcesem, ambicją a szczęściem, myśląc że jak teraz zakaszemy rękawy, to wreszcie na to wszystko zarobimy. Niestety, to nie tak. Ktoś nabija sobie kieszenie naszą skłonnością do ciągłej pogoni za czymś bardziej, dalej, wyżej, lepiej.

Czasem mam wrażenie, że ambicja by być we wszystkim naj, znalazła sobie we współczesnym człowieku bardzo żyzne podłoże. Kiełkuje w stale dogrzewanej wszechobecnym medialnym i społecznym bełkotem szklarni. Podlewamy ją, pielęgnujemy, pozwalamy by jej kłącza robiły się coraz bardziej gęste, coraz bardziej bujne. By zakwitały o każdej porze roku, najlepiej kilkukrotnie. Napawamy się wyobrażeniem, że kiedyś zerwiemy z tych rozrośniętych krzewów dorodne i dojrzałe owoce szczęścia. Rozsiewamy więc kolejne ziarna. Przychodzi jednak czas, gdy grunt w naturalny sposób zaczyna się wyjaławiać, jest nazbyt wyeksploatowany, nie ma już w nim niezbędnych do życia minerałów. Ambicja zaczyna umierać, nie wydając na świat żadnych owoców. Wtedy trzeba wszystko przesadzić, wygospodarować nowe miejsce, dostarczyć więcej światła. Ciągle więcej i więcej. Kolejne godziny kopania grządek, upychania korzeni, miesiące żmudnej pracy i lata oczekiwań. Tymczasem, wystarczyło od czasu do czasu, zafundować sobie cięcie pielęgnacyjne.

Już jakiś czas temu zrozumiałam, że szczęśliwe życie składa się ze szczęśliwych dni. Że żeby być szczęśliwym kiedyś, trzeba być szczęśliwym teraz: dziś, za kilka dni, w przyszłym kwartale. Mieć czas dla siebie i dla innych. Umieć wziąć z codzienności garść niewielkich przyjemności, czasem potrafić coś odpuścić, pogodzić się z tym, że nie o każdym z nas napiszą w encyklopedii lub, jak kto woli, na pudelku. Sukces to nie jest miara szczęścia, zbyt często mylimy uczucie szczęścia z chwilową satysfakcją, do której odczuwania tak skutecznie przyucza nas współczesność. I nie, nie powiem Wam, czym szczęście z całą stanowczością jest, ale wiem, czym ono nie jest na pewno.

Szczęście to nie jest wypracowane dobro, które przyniesiemy ze sklepu, bo wreszcie nas na nie stać. Szczęścia nie można mieć, jego się nie posiada, nie podbija, nie zdobywa, nie wypracowuje. Szczęście się odczuwa. Mieć i być od początku ludzkości nie idą ze sobą w parze. Można być szczęśliwym – owszem, ale mieć szczęście oznacza już zgoła coś innego. Nie dajcie więc sobie wmówić, że szczęście można posiąść, że jest nagrodą za pracowitość, że wymaga widowiskowego triumfu.

Głęboko wierzę, że szczęście jest uczuciem, które możemy sobie i innym podarować , właściwie ot tak.

I właśnie tego nam wszystkim życzę.

Mam nadzieję, że Święta spędzacie w cudownej atmosferze.

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments