Śmiem twierdzić i mam ku temu podstawy, że gdybym kilka dni temu nie znalazła w sobie odwagi i nie odcięła się od strumienia napływających codziennie informacji, to lada moment byłabym nie do odratowania i to niezależnie od ilości dostępnych respiratorów albo czasu spędzonego w oczekiwaniu na wolne szpitalne łóżko. W rubryce przyczyna śmierci wpisano by: przedawkowanie. W archiwach, natomiast, spoczęłyby bardziej szczegółowe akta, w tym raport z sekcji zwłok. Denatka, lat 35, substancje przedawkowane: covid i współistniejące, w szczególności - codzienność, frustracja, feminizm, polityka, reżim sanitarny.
podróże
Moje pierwsze przedszkole mieściło się po drugiej stronie rodzinnego, małego miasteczka, położonego na dalszej prowincji Łodzi. Poranna podróż miejskim autobusem zajmowała prawie 25 minut, rowerem blisko 40. Codziennie pokonywałam tę trasę w towarzystwie mamy, taty albo dziadka. Najlepsze były te dni, gdy wypadała kolej taty a on akurat nie miał samochodu. Wówczas pożyczał komarka od wujka albo WSKę od sąsiada, sadzał mnie na baku i sunęliśmy leśnymy ścieżkami i miejskimi uliczkami pod drzwi wejściowe przedszkola. Był to przełom lat 80/90. Rodzice prowadzili wówczas pierwszy prywatny biznes. Szwalnię, która mieściła się w tej samej dzielnicy, co moja placówka edukacyjna, mieli mnie więc pod nosem. A ja ich.
Jakiś czas temu trafiłam na artykuł „Masz prawo nie lubić”. Artykuł pochodził z prasy kobiecej i jakaś magister psychologii tłumaczyła, że my- kobiety, nie musimy lubić wszystkich i wszystkiego. I powiem Wam jedno, to szczęście być kobietą, dzięki temu mam prawo nie darzyć sympatią Weroniki Rosati, masła, jajecznicy oraz utartych turystycznych ścieżek.