A gdyby rozległo się głośne stukanie do drzwi i przez zakurzonego judasza ujrzelibyście postać z zaświatów i bylibyście pewni, że Wam się nie przewidziało, to co byście uczynili? Otworzylibyście? Zaprosili na kawę? Udawali, że nie ma Was w domu? Wiedzielibyście jak się zachować? Czym poczęstować? O co zapytać?
pytania bez odpowiedzi
Od dwóch dni, co kilkanaście minut napada na mnie przekonanie, że powinnam poświęcić tutaj chwilę uwagi noblowskiej przemowie Olgi Tokarczuk. Następnie jednak przychodzi pewność, że blogowa narracja, z „ja” postawionym w samiusieńkim jej centrum, nie będzie w stanie wyrazić tego, co zadziało się w przestrzeni podczas godzinnej opowieści, jaką snuła nam Noblistka. Oczywiście, moglibyśmy o poszczególnych naszych spostrzeżeniach i uniesieniach rozmawiać godzinami. Moglibyśmy też o nich pomilczeć, przeżyć je, każdy na swój sposób. W czułości, intuicyjnie niszcząc w sobie sztucznie wygenerowane granice, wypuszczając czwartoosobowego narratora ku przestworzom a może bardziej, pozwalając mu z tych przestworzy podlecieć do nas na odległość źdźbła trawy. Kto wie? Może nawet jeszcze bliżej.
Ten tekst to klasyczny #bezmyślnik. Trafi do worka „rozkminki” i „pytania bez odpowiedzi” i nigdy się stamtąd nie wydostanie. Wielokrotnie ugryzę go z innej, pewnie kompletnie odmiennej perspektywy, bo temat miłości i związków można oglądać pod mikroskopem wciąż na nowo, nigdy nie odnajdując ostatecznych wzorców i rozstrzygnięć. No, ale do rzeczy.
Lea jest dzieciakiem o spokojnym temperamencie. Ręki nie przyłożyliśmy do takiego rozwoju wypadków, taki typ nam się trafił – po prostu. Wiadomo, zdarza jej się coś spsocić, ciągle gada, nienawidzi sprzątać, miewa humory, ale jest kompletnie odarta z agresji.